wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 1 "W zamknięciu"/ Syriusz Black

Z dziennika Syriusza Blacka, 1 lipca 1985

Dzisiaj do Azkabanu przyszedł kolejny, nowy więzień. Od razu, gdy na niego spojrzałem, wiedziałem, że jest śmierciożercą. Wąż na ręce, widoczny był bardzo wyraźnie i daleko, a czarne, wymiętolone szaty, o które cały czas się potykał, wiały niczym wolne. Mogły polecieć bardzo daleko, mogły żyć. Ja nie żyje. Mnie nie ma, coraz bardziej to odczuwam.
Mężczyzna rzucał się, krzyczał, miał łańcuchy. Jego twarz była cała osmolona, ale moja i tak jest gorsza. Brud, smród, okropieństwo...
Usłyszałem, że nazywa się Nicholas Smith i złapali go aurorzy, gdy na Pokątnej próbował wezwać Sami Wiecie Kogo.

Wczoraj za to, kolejny raz, bezskutecznie, próbowałem się przemienić. Staram się, ale jest bardzo, ale to bardzo trudno. Nie mam dobrych wspomnień... Dobrze, może trochę tych dobrych zostało, ale ogółem, to nie mam nikogo... Jestem sam... Czasami bardzo żałuję, gdy przypominam sobie, co robiłem, razem z moimi przyjaciółmi, gdy byłem młody. To jest straszne.
Noc minęła równie źle. Zawsze staram się odpędzić od siebie okropne myśli, to, że obok są czarne zjawy, że fale cały czas uderzają w więzienie, że wokół mnie jest pełno śmierciożerców, którzy tylko czekają na Czarnego Pana, że na świecie jestem uznawany za mordercę, że jest tak źle... Jednak nic mi się nie udaję. Życie jest okropne, za to co mi dało! To kara! Ale ja nie chcę kar. Mogę przeprosić, mogę pomóc, mogę zrobić wszystko, aby wydostać się z tego okropnego miejsca!

Z dziennika Syriusza Blacka, 4 lipca 1985

Dzisiaj dementorzy prawie wzięli ode mnie wszystko. Chociaż wiem, że nie chcą tego robić, ponieważ w Azkabanie, gustują raczej w powolnej śmierci, to bałem się. Bałem się jak cholera. Ja już nie chcę! Wolałbym umrzeć! Pewnie będzie wtedy lepiej... Naprawdę. Będzie lepiej, jestem pewien. To jest gorsze od piekła. O wiele.
Jak to się stało?
Siedziałem jak zwykle w kącie, daleko od wejścia, a za razem dementorów. Marzłem, jak nie wiem. Zimno było nie do zniesienia, ponieważ obok jest małe okienko, a na dworze jest cholernie lodowato, więc przeniosłem się odrobinę dalej. Wystarczająco, aby zjawa mogła się ze mną pobawić. Czułem, że chce tą dusze, ma na nią ochotę. Wiem, że to dziwne.
Przeszedł mnie okropny dreszcz, gdy wchodziła. Kaptur opadł, ukazując jej wielki otwór na... twarzy? Podleciała do mnie, schyliła się i zaczęła wysysać ile popadnie. Czułem się kropnie. Zło, zło, zło!...- krzyknąłem. Nie da się nic zrobić. Patronus to jedyne wyjście. Jak mam go zrobić bez różdżki i szczęścia? No właśnie. Nie da się.
Chwilę później przestała i zwyczajnie odeszła. Prawdziwy łaskawca.
Weszła do kolejnego lochu i zaczęła kraś duszę.

***

Dzień dobry :D
Jest i następny. Nie podoba mi się, może z Wami będzie inaczej...
Dziękuję za czytanie!
Kocham, Sweet Raspberry ♥

3 komentarze:

  1. Ach, och :D
    Fajnie wyszło. Tak kontrastowo - niby dramatycznie - w końcu to Azkaban, ale z drugiej strony prawie padłam jak przeczytałam: "Patronus to jedyne wyjście. Jak mam go zrobić bez różdżki i szczęścia? No właśnie. Nie da się". Niby nie śmieszne, ale i tak się śmiałam xD
    Ogólnie to bardzo mi się podoba, tak trzymać :D
    Pozdrawiam
    always
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się , cudny prolog i początek idzie Ci coraz lepiej ... ale to pewnie dzięki doświadczeniu ... masz w końcu tyle blogów :DD
    Twoja Kochająca Grace :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba. Fajny początek i bardzo kreatywny pomysł jeżeli chodzi o temat bloga. Tylko tak dalej. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.

    Sirius. :c

    OdpowiedzUsuń