Z dziennika Syriusza Blacka, 1 lipca 1985
Dzisiaj do Azkabanu przyszedł kolejny, nowy więzień. Od razu, gdy na niego spojrzałem, wiedziałem, że jest śmierciożercą. Wąż na ręce, widoczny był bardzo wyraźnie i daleko, a czarne, wymiętolone szaty, o które cały czas się potykał, wiały niczym wolne. Mogły polecieć bardzo daleko, mogły żyć. Ja nie żyje. Mnie nie ma, coraz bardziej to odczuwam.
Mężczyzna rzucał się, krzyczał, miał łańcuchy. Jego twarz była cała osmolona, ale moja i tak jest gorsza. Brud, smród, okropieństwo...
Usłyszałem, że nazywa się Nicholas Smith i złapali go aurorzy, gdy na Pokątnej próbował wezwać Sami Wiecie Kogo.
Wczoraj za to, kolejny raz, bezskutecznie, próbowałem się przemienić. Staram się, ale jest bardzo, ale to bardzo trudno. Nie mam dobrych wspomnień... Dobrze, może trochę tych dobrych zostało, ale ogółem, to nie mam nikogo... Jestem sam... Czasami bardzo żałuję, gdy przypominam sobie, co robiłem, razem z moimi przyjaciółmi, gdy byłem młody. To jest straszne.
Noc minęła równie źle. Zawsze staram się odpędzić od siebie okropne myśli, to, że obok są czarne zjawy, że fale cały czas uderzają w więzienie, że wokół mnie jest pełno śmierciożerców, którzy tylko czekają na Czarnego Pana, że na świecie jestem uznawany za mordercę, że jest tak źle... Jednak nic mi się nie udaję. Życie jest okropne, za to co mi dało! To kara! Ale ja nie chcę kar. Mogę przeprosić, mogę pomóc, mogę zrobić wszystko, aby wydostać się z tego okropnego miejsca!
Z dziennika Syriusza Blacka, 4 lipca 1985
Dzisiaj dementorzy prawie wzięli ode mnie wszystko. Chociaż wiem, że nie chcą tego robić, ponieważ w Azkabanie, gustują raczej w powolnej śmierci, to bałem się. Bałem się jak cholera. Ja już nie chcę! Wolałbym umrzeć! Pewnie będzie wtedy lepiej... Naprawdę. Będzie lepiej, jestem pewien. To jest gorsze od piekła. O wiele.
Jak to się stało?
Siedziałem jak zwykle w kącie, daleko od wejścia, a za razem dementorów. Marzłem, jak nie wiem. Zimno było nie do zniesienia, ponieważ obok jest małe okienko, a na dworze jest cholernie lodowato, więc przeniosłem się odrobinę dalej. Wystarczająco, aby zjawa mogła się ze mną pobawić. Czułem, że chce tą dusze, ma na nią ochotę. Wiem, że to dziwne.
Przeszedł mnie okropny dreszcz, gdy wchodziła. Kaptur opadł, ukazując jej wielki otwór na... twarzy? Podleciała do mnie, schyliła się i zaczęła wysysać ile popadnie. Czułem się kropnie. Zło, zło, zło!...- krzyknąłem. Nie da się nic zrobić. Patronus to jedyne wyjście. Jak mam go zrobić bez różdżki i szczęścia? No właśnie. Nie da się.
Chwilę później przestała i zwyczajnie odeszła. Prawdziwy łaskawca.
Weszła do kolejnego lochu i zaczęła kraś duszę.
***
Dzień dobry :D
Jest i następny. Nie podoba mi się, może z Wami będzie inaczej...
Dziękuję za czytanie!
Kocham, Sweet Raspberry ♥
Jak wygląda życie w piekle?
wtorek, 11 lutego 2014
poniedziałek, 10 lutego 2014
Prolog: "Okłamując Samego siebie"/ Syriusz Black
"Rozmyślanie o śmierci,
jest rozmyślaniem o wolności"
Wyrok zapadł. Nie można go było zmienić. Na zawsze trzeba zostać w tym piekle. W tym miejscu, pozbawionym czegokolwiek. Puste, murowane na szaro ściany, zimno, które czuć bardzo mocno i każda kolejna, stracona noc, bez nadziei. Bez jakiegokolwiek wsparcia, bez życia, z coraz mniejszym poczuciem szczęścia.
Syriusz Black, dotknął opuszkami palców ciemnej, oschłej i sypkiej ziemi w lochu. Wiedział, że jest niewinny, wiedział, że uda mu się wyjść z tego okropnego miejsca. Jako jedyny miał nadzieję. Nie poddawał się. Starał się przemienić, najsilniej jak mógł, w czarnego psa, lecz cały czas, nie wychodziło. Uznawany był za mordercę 12 niewinnych mugoli i zdrajcę najlepszych przyjaciół. Gdyby tylko znali prawdę... Nie byłoby go tu. A jednak, los kazał inaczej.
Uderzające falę, zagłuszały szlochanie niektórych więźniów. Tych nowych. Ci, którzy znajdowali się tam już jakiś czas, nie mięli szans. Nie mieli już szczęścia, la da dzień mięli umrzeć. Czasami przychodzili nowi, czasami umierali starzy, a on to wszystko obserwował.
Dementorzy robili z nim, co tylko się da. Starali się wysysać z niego tyle, ile się da, jak się da i kiedy się da. Traktowali go jak zabawkę, zresztą nie tylko jego. Każdego dnia zabierali resztki dobra, aby pozostało tylko zło... Każdy dzień taki sam...
Co sobie z tego robiło Ministerstwo Magii? Zupełnie nic. Było wręcz zadowolone, że dementorzy dobrze spełniają swoją pracę. A w tym więzieniu, sami śmierciożercy... Sługi Czarnego Pana... Syriusz czuł do nich obrzydzenie.
Dni w Azkabanie mijają bardzo wolno. W zasadzie to nic tam nie robisz, oprócz czekania na swoją śmierć. Przynajmniej tak, jest w większości przypadków. Rozmyślasz bardzo intensywnie o śmierci, o najgorszych wydarzeniach z całego życia. Starcie rodziny, bliskich, znajomych. Starcie czegoś ważnego, na czym ci zależy. Bo co masz innego robić w piekle?
Jedak Syriusz nie był taki. Starał się myśleć pozytywnie, działać pozytywnie. Czasami zachowywał się jak śmierciożercy. Złe towarzystwo bardzo na niego wpływa.
Często przypominał sobie lata swojej młodości. Wyprawy z Remuse, barejowanie dziewczyn z Jamsem... Męczenie Snap' a... Te czasy... Które nigdy nie powrócą. Jamesa już nie ma, Peter zdradził, a on jest w Azkabanie. Czasami nie potrafi w to uwierzyć. Stracić wszystko. Dumę, przyjaciół, wolność, miłość. Wszystko...
"Ciesz się każdą chwilą, ponieważ może ona już nie powrócić"
jest rozmyślaniem o wolności"
Wyrok zapadł. Nie można go było zmienić. Na zawsze trzeba zostać w tym piekle. W tym miejscu, pozbawionym czegokolwiek. Puste, murowane na szaro ściany, zimno, które czuć bardzo mocno i każda kolejna, stracona noc, bez nadziei. Bez jakiegokolwiek wsparcia, bez życia, z coraz mniejszym poczuciem szczęścia.
Syriusz Black, dotknął opuszkami palców ciemnej, oschłej i sypkiej ziemi w lochu. Wiedział, że jest niewinny, wiedział, że uda mu się wyjść z tego okropnego miejsca. Jako jedyny miał nadzieję. Nie poddawał się. Starał się przemienić, najsilniej jak mógł, w czarnego psa, lecz cały czas, nie wychodziło. Uznawany był za mordercę 12 niewinnych mugoli i zdrajcę najlepszych przyjaciół. Gdyby tylko znali prawdę... Nie byłoby go tu. A jednak, los kazał inaczej.
Uderzające falę, zagłuszały szlochanie niektórych więźniów. Tych nowych. Ci, którzy znajdowali się tam już jakiś czas, nie mięli szans. Nie mieli już szczęścia, la da dzień mięli umrzeć. Czasami przychodzili nowi, czasami umierali starzy, a on to wszystko obserwował.
Dementorzy robili z nim, co tylko się da. Starali się wysysać z niego tyle, ile się da, jak się da i kiedy się da. Traktowali go jak zabawkę, zresztą nie tylko jego. Każdego dnia zabierali resztki dobra, aby pozostało tylko zło... Każdy dzień taki sam...
Co sobie z tego robiło Ministerstwo Magii? Zupełnie nic. Było wręcz zadowolone, że dementorzy dobrze spełniają swoją pracę. A w tym więzieniu, sami śmierciożercy... Sługi Czarnego Pana... Syriusz czuł do nich obrzydzenie.
Dni w Azkabanie mijają bardzo wolno. W zasadzie to nic tam nie robisz, oprócz czekania na swoją śmierć. Przynajmniej tak, jest w większości przypadków. Rozmyślasz bardzo intensywnie o śmierci, o najgorszych wydarzeniach z całego życia. Starcie rodziny, bliskich, znajomych. Starcie czegoś ważnego, na czym ci zależy. Bo co masz innego robić w piekle?
Jedak Syriusz nie był taki. Starał się myśleć pozytywnie, działać pozytywnie. Czasami zachowywał się jak śmierciożercy. Złe towarzystwo bardzo na niego wpływa.
Często przypominał sobie lata swojej młodości. Wyprawy z Remuse, barejowanie dziewczyn z Jamsem... Męczenie Snap' a... Te czasy... Które nigdy nie powrócą. Jamesa już nie ma, Peter zdradził, a on jest w Azkabanie. Czasami nie potrafi w to uwierzyć. Stracić wszystko. Dumę, przyjaciół, wolność, miłość. Wszystko...
"Ciesz się każdą chwilą, ponieważ może ona już nie powrócić"
Subskrybuj:
Posty (Atom)